Prozę traktuję jako rejestr moich dłuższych przemyśleń, poezja to efekt potrzeby chwili, konieczności zawarcia ważnych treści w kilku zwrotach. W prozie staram się mieć oczy szeroko otwarte, a w poezji wręcz przeciwnie – zamykam je. Do każdej napisanej linijki podchodzę, wiedząc, że nie robię tego dla siebie. Chcę swoimi myślami nadążyć za zmieniającym się światem, a to, co jest we mnie głęboko, pozostawić tym, którzy przyjdą po mnie. Słowa moich czytelników, skierowane do mnie, stają się kolejnym wyzwaniem, uwrażliwiają na ludzkie sprawy, a jednocześnie motywują do wskazywania istotnych wartości, które umykają nam w zabieganym świecie.
W 2014 roku przypadał mój skromny jubileusz 10-lecia parania się z kartką papieru i piórem. W październiku 2004 roku, podczas pobytu w sanatorium, w Nałęczowie spotkała mnie przyjemność pisania po raz pierwszy, a pierwszy obszerny list przemienił się w pasję pisania, która trwa do dziś. Podczas tego turnusu napisałem, co nieśmiało nazywam, pierwszymi stronami książki „Przywrócony życiu”. Do dziś jest dla mnie tajemnicą, dlaczego tam spotkała mnie ta ogromna radość, człowieka, który miał wówczas 53 lata. Domniemań może być wiele, ale coś w tym jest, skoro tylu Wielkich tutaj szukało natchnienia i go znalazło. Moja przygoda i miejsce chyba nie była przypadkowe, bo tacy ludzie pióra, jak Bolesław Prus, Stefan Żeromski, Maria Konopnicka, Henryk Sienkiewicz, Ewa Szelburg-Zarębina tutaj bywali, tutaj pozostawili ślad swojej twórczości. To tutaj mnie coś natchnęło i tutaj się wszystko zaczęło. Refleksje po przebytym zawale odmieniły moją wrażliwość i spojrzenie na świat. Przebyty ciężki zawał przewartościował moje podejście do bardzo wielu spraw i to przenoszę na papier. Po dziesięciu latach spod mojej ręki wyszło 11 tytułów książek, w tym poezja, ale w zdecydowanej części proza. Pytam sam siebie, co mi dały książki, a wiec bardzo dużo, a może nawet wszystko, największą radość jakiej doznałem w swoim życiu….