Piórem po miedzi

6 marca 2017

Prozę traktuję jako rejestr moich dłuższych przemyśleń, poezja to efekt potrzeby chwili, konieczności zawarcia ważnych treści w kilku zwrotach. W prozie staram się mieć oczy szeroko otwarte, a w poezji wręcz przeciwnie – zamykam je. Do każdej napisanej linijki podchodzę, wiedząc, że nie robię tego dla siebie. Chcę swoimi myślami nadążyć za zmieniającym się światem, a to, co jest we mnie głęboko, pozostawić tym, którzy przyjdą po mnie. Słowa moich czytelników, skierowane do mnie, stają się kolejnym wyzwaniem, uwrażliwiają na ludzkie sprawy, a jednocześnie motywują do wskazywania istotnych wartości, które umykają nam w zabieganym świecie.

 

 

 

 

RECENZJA

 

Prof. dr hab. inż. Ryszard Tadeusiewicz
rtad@agh.edu.pl; www.tadeusiewicz.pl; 30-059 Kraków, al. Mickiewicza 30
Doktor Honoris Causa dwunastu uczelni krajowych i zagranicznych
Członek CK, Przewodniczący Panelu Ekspertów Narodowego Centrum Nauki,
Członek  Polskiej Akademii Umiejętności; Prezes Krakowskiego Oddziału PAN
Kierownik Katedry Automatyki AGH; Przewodniczący Rady Naukowej IITiS PAN                                                            Kraków, 2017-03-1612
Członek Akademii Inżynierskiej, член Российской Академии Естественных Наук
Participe Pleno Jure Academiae Europensis Scientarum Artium Litterarumque
Fellow of World Academy of Art and Science; Euro-engineer FEANI 
Senior Member of IEEE; professional member of ACM; member of SPIE

 

Opinia o książce

Stanisława Luchowskiego „Piórem po miedzi”

 

Opiniowana książka jest swoistą kombinacją beletrystyki, publicystyki a po trosze nawet także popularyzacji wiedzy. Warstwa beletrystyczna powoduje, że książkę się łatwo i przyjemnie czyta. Natomiast warstwa publicystyczna i popularyzatorska sprawia, że książka nie pozostawia czytelnika obojętnym, lecz przybliża mu – nie tylko w sferze merytorycznej, ale także i emocjonalnej – zagadnienia górnictwa, geologii i gospodarki surowcami mineralnymi.

Już widzę oczami wyobraźni, jak czytający powyższe słowa otrząsa się ze wstrętem. Wymienione zagadnienia są bowiem zwykle uważane za śmiertelnie nudne przez wszystkich ludzi nie związanych wprost ze wskazanymi wyżej profesjami.  Jest w tym przeświadczeniu na ogół sporo racji. Niestety liczne „produkcyjniaki” wygniatane na temat górnictwa w okresie PRL sprawiły, że człowiek, który przeżył tamte czasy ma wręcz alergię na książki dotyczące górnictwa. Natomiast młodzież nie pamiętająca czasów PRL chętniej czyta o zakamarkach Internetu niż o plątaninie podziemnych korytarzy. Na książki o górnictwie nie ma więc dzisiaj mody.

Z kolei zagadnienia geologii i gospodarki surowcami mineralnymi zostały dziś do cna obrzydzone przez polityków, którzy raczą nas przy każdej okazji referatami na ten temat, ale czynią to po swojemu, to znaczy z wdziękiem słonia w składzie porcelany. Ich tropem idą dziennikarze, chętniej opisujący fluktuacje cen surowców na giełdach światowych i personalne karuzele na kierowniczych stanowiskach w spółkach węglowych – niż detektywistyczne wręcz historie poszukiwania i znajdowania drogocennych surowców w głębi ziemi, a także heroiczne nieraz zmagania tych, którzy te surowce z głębi ziemi wydzierają ku pożytkowi ludzi.

Jak powiedziałem – tematyka górnictwa i geologii nie jest dzisiaj obecna w literaturze, chociaż oczywiście znajduje należne sobie miejsce w piśmiennictwie profesjonalnym, technicznym i ekonomicznym.

Ubolewam nad tym, odnosząc tę sytuację do pokrewnej w pewnym sensie problematyki marynistycznej, która zrodziła prawdziwe perły literackie, by wymienić chociażby tylko twórczość naszego wielkiego Rodaka, Józefa Conrada Korzeniowskiego. Zwróćmy uwagę na występujące tu analogie: Żeglarz na oceanie i górnik w głębi ziemi zmagają się z siłami Przyrody. Czasem ryzykują życiem. Zmagania te toczą się z reguły poza możliwością bezpośredniej obserwacji przez szeroką publiczność, ale to nie umniejsza ich heroicznego wymiaru. Profesja górnika jest więc pokrewna profesji żeglarza, a jednak z jakiegoś powodu łatwiej jest opisać zmagania z morzem, niż zmagania ze światem podziemi. Oczywiście w jednym i drugim przypadku barierą jest nieznajomość realiów występująca u czytelnika, ale jakoś łatwiej jest opisać smak słonych bryzgów na twarzy w sposób dostępny „szczurom lądowym” niż ciszę i ciemność kopalnianych korytarzy ludziom, których eksploracja podziemi kończyła się na głębokości piwnicy.

Odnotowawszy wymienione wyżej fakty chciałbym wrócić do mojej opinii o książce Stanisława Luchowskiego „Piórem po miedzi”. Opiniowana książka jest właśnie tym, czego brakuje we współczesnej polskiej literaturze. Dzieła mającego walory literackie, ale otwierającego przed czytelnikami świat kopalnianych podziemi i smak górniczego trudu. Dzieła znakomicie napisanego, a jednocześnie wiernego w każdym szczególe prawdzie, którą Autor, jako były górnik, zna bardzo dobrze i potrafi z talentem opisać. Sam przeczytałem tę książkę „jednym tchem” i wszystkich czytających te słowa także do tego namawiam. Zdecydowanie warto!

Brak komentarza

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.