Książkę tę dedykuję wszystkim, którzy swe losy związali z Bogdanką.
Każdy, kto spędził jakiś czas pod ziemią w kopalni węgla kamiennego miał sposobność dostrzec, że ;,dół” ma swój zapach. Wyczuwalny jest od obwili zanurzenia się klatki w czeluść szybu, rozpoznawalny w wyrobiskach poziomu wydobywczego i bardzo Intensywny w przodkach chodnikowych i ścianowych. To zapach węgla, stall, gazów postrzałowych, wilgoci, gnijącego drewna, zapach potu, emocji i zwykłego ludzkiego strachu. Towarzyszy! mi on przez kilkanaście lat pracy pod ziemią i stal się jakby cząstką mojej osobowości. Podobnie jak wielu bohaterów tej historii wybrałem „Bogdankę” 1 z nią związałem swoje życie zawodowe. Od wielu lat nie pracuję „na dole”, ale lektura Staszka Luchowskiego, którego znam od 1982 roku dzięki wspólnej pracy w kopalni „Bogdanka”, otworzyła kolekcję wspomnień ze zdarzeń w odległych latach. Książka pozwoliła ponownie poczuć zapach „dołu”, a wraz z nią wyzwoliła refleksję nad minionym czasem. Opisaną przez Staszka budowę i wspinanie się „Bogdanki” na pozycję najlepszej kopalni węgla kamiennego^w Polsce powinny poznać pokolenia obecnych i przyszłych młodych ludzi zaczynających pracę w-tej kopalni po to, aby potrafili docenić wysiłek jaki w jej powstanie włożyli bohaterowie tej książki. Autor wykazując wyjątkową pamięć oddal w niej atmosferę tamtego czasu i wiarygodnie skatalogował istotne dla „Bogdanki” zdarzenia.
mgr inż. górnik Mirosław Taras
I Początki budowy kopalni „Bogdanka” opisane w tej książce przez Stanisława Luchowskiego w formie beletrystycznej są oparte na faktach, w wielu momentach przedstawionych szczegółowo, wręcz fotograficznie. Jest to wspaniała lektura. Sprawia ona, że osoby ściśle związane wówczas z górnictwem na Lubelszczyźnie wracają pamięcią do przeżywanych niejednokrotnie trudnych i niebezpiecznych sytuacji w pracy zawodowej. Tym samym książka wywołuje nowe spojrzenie na tamte wydarzenia z perspektywy czasu. Nie brakuje też wspomnień bardziej humorystycznych z życia codziennego, a Doskonale pamiętam, jak po raz pierwszy zwoziłem Staszka w kuble na dno szybu, znajdujące się na poziomie około 700 m, co skrupulatnie zostało opisane. Nigdy jednak nie podejrzewałem go o zdolności literackie i nie przypuszczałem, że ponad 30 latach będzie on w stanie opisać tyle wydarzeń z tamtego okresu, zachowując przy tym panującą atmosferę zarówno radości, jak też nieodłącznego strachu w ekstremalnych sytuacjach.
mgr inż. górnik Wojciech Lekan
Brak komentarza
Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.