Wybór wierszy

25 czerwca 2025

Na miłość mimo lat nigdy za późno

Wierszem droga do Edenu

Celuj w Księżyc,
Może trafisz w gwiazdę …

Spojrzenie

Po słodkim śnie czas wstać
Zbieram rozsypane myśli
Formatuje kolejny dzień
Odpędzam nocne mary

Spoglądam na Twoje zdjęcie
Z niego słodycz kapie
Dotykam, gładzę
Choć to tylko kartonik
Ale jakże ważny

W nim potencjał ogromny
A dla mnie szczególnie
Karmię się nim
Z nim rozpoczynam nowy dzień

Prezent

Cóż Ci mogę dać
Kilka liter ze zbiornika polszczyzny
Jakąś ulotną myśl
Odzianą w piękne słowa?
Nic nie mam poza sercem

Jestem ubogi

Tak na dobrą sprawę
Nie wiem kim jesteś
Jakie stawiasz sobie zadania
Ale wiem
Co Tobie daję
Siebie

Czy to wystarczy, co niesie chwila?
Jedno wiem, z każdym dniem
Jestem bogatszy
Tobą

Siła słowa

Dobre słowo syci
Wzmacnia wyobraźnię
A to co dostałem wczoraj
Dech mi zapiera

Niech telepatia niesie doznania moje
Oddam je wszystkie Tobie
Bez namysłu
Ze spokojem

Z nich Ty jesteś najmłodsza
Będę Cię karmił byś dorastała
Bym tkwił w myślach
Że jesteś moja

Jedno życzenie

Nie chcę pałacu
Ani fortuny
Ni kobierców utkanych
Tylko polnej drogi z kwiatami
Ciepłego spojrzenia
I Ciebie

Jesteś Powerem

Tak niewiele się wydarzyło
Zaledwie kilka spojrzeń
Dłonie w dłoniach
I te słowa
Które skarbem się stają

W przyćmionym świetle
Niby mniej widać
A jednak w głębi oczu
Zachwyca mnie przestrzeń tajemna

Czytać ją bezustannie
Przyswajać nowe treści
Być zakochanym
Iść nową drogą

Zwariowany świat

Jak wiele jest miejsca na świecie
Jak wiele odmian szczęścia ludzkiego
Weźmy dla siebie tylko dwa
Ty i ja
Ja i ty

Nowy szlak

Iść przez życie
Nie arterią a polną drogą
Zwykłą drogą
Gdzie nikt nie chadza
Ale naszą drogą
Kwiatuszkami upstrzoną

Z kolorowego dywanu
Zerwę tylko jeden
I dam go Tobie
Byś wpięła w rozwiane włosy
Zmianami innego jutra

Inni nich patrzą
Niech zazdroszczą
Jak można odmienić życie
I kochać
Gdy ma się kogo

Tak niewiele, jam proch marny

Uczuć nie mogę ukrywać
Gdybym się ich wyrzekł
Niech umrę
Niech zginę
I tak pozostanę przy Tobie

Pytam losu
Czy to ta ostatnia?
Nie chcę innej
Na świecie jesień
Płynę do drugiego brzegu

Niech te chwile staną się latami
Tęsknota rzeczywistością
Marzenia pokarmem
Myśl obrazem

Miłość szaleństwem

Wnoszę Cię na karty literatury
Byś wieki przetrwała
Jak Balzak Ewelinę
Mickiewicz Marylę
A ja
Ciebie
…….

Świeca

Chcę iść, chcę brnąć
Choćby droga ślepą była
Zajść w gęstwinę problemów
Choćby były nie z tej ziemi

Ty jesteś świecą i przewodnikiem
Dokąd kołata się dusza
Dokąd szuka miłości
Tobie ufam

Płyń, płomyku płyń
Pod niebiosa same
Mów światu o szczęściu
Że wszystko jest możliwe

Anioła odzienie

Niech o tym mówią splecione dłonie
Poobijane katuszami życia
Bo życie bez miłości
Jest straconym

Niech mnie przeklną
Niech spłonę na stosie
Nie będę pierwszym
Ani ostatnim

Jak wielka jest głębia serca ludzkiego
Jak świat się zmienia
Nie mogę być aniołem
W kata odzieniu

Dla siebie

Jak dobrze być …

W próżności dnia
Życie staje się istotą
Niewiele robię
Myślami odpływam w nieznane

Dzień spowalnia
Słońce purpurą łamie horyzont
Życie takie sobie
Już niedługo i ja odpłynę

Będę tam, gdzie kończy się rozsądek
Gdzie nie ma sprzeciwu
Wyzwolony od trudów będę śnił błogo
Że wszystko stać się może

Wartość

Jedno słowo
Gdy się na niego czeka
Ma wartość większą
Niż tysiące w opasłym tomie

Taką widzę
W pokoju półmrok
Okryta kocem
Pod nogami pufa
Ona sama czytaniu oddana

Zaledwie mały strumień światła
Razem z nią śledzi kolejne stronice
Wzrok choć zmęczony
Ona jeszcze daje radę

Pewnie coś ciekawego
Sekret jakiś
Może akcja się toczy
I tak do północy

Czytaj dziewczyno
Zaspakajaj potrzeby swoje
Bądź szczęśliwa
Szczęcie Twoje będzie moim

Myśl o mistrzach pióra i o sobie

Nie wiem co czuli mistrzowie pióra
Gdy miłości im brakowało
Wiem co się ze mną dzieje
Karmiony tęsknotą szaleję

Szukam w obłokach
Borykam się z wyobraźnią
By nakreślić Twoje kontury
Byś była ze mną

Przymykam oko
By znów je otwierać
Rozmawiać, ściskać, przytulać
Takie ludzkie, takie przyziemne

Jesteś najważniejszą istotą
Świat bez Ciebie nie może istnieć
Będę się w Ciebie wtulał
Choć będę daleko

Nie wiem ile jeszcze razy wstanę
Ile razy wezmę komputer do ręki
By być z Tobą
By kochać ponad wszystko

Gdy dotknęłaś moich pleców
Gdy do tańca mnie prosiłaś
Brakło mi tchu, że to Ty
Ta moja miłość najpiękniejsza

Chcę krzyczeć głośno
By świat słyszał o moim szczęściu
Ono takie spolegliwe
Ono takie piękne

Będę przelewał na papier
Każde moje westchnienie
Ono takie czułe
Ono takie szlachetne

Nie bój się tego
Nie osaczam Cię
A wynoszę wysoko
Wysoko jak tylko mogę

Bądź mi ozdobą
Gdy zajdę daleko
Twoja będzie w tym zasługa
Ty będziesz zawsze przede mną

Czy to szaleństwo było nam kiedyś pisane?
Tego nie wiemy
Niech tak będzie
Skoro tak się stało

Nie mogę zmienić formy
Coś trzyma mnie za rękę
Kochana dziewczyno
Ja chyba oszaleję

Cierpienie

Czeka mnie ogromny ból
Czeka mnie cierpienie
Zgadzam się z nim
Gdy o Ciebie chodzi

Sytuacja nałożyła ograniczenia
Choć nie o to zabiegałem
Biorę wszystko
Bo to
Kiedyś może się zmienić

Czy właściwe stawiam kroki?
Czy się do Ciebie zbliżam?
Nie chcę wiedzieć
Ale idę

Raj tak odległy
Choć setki kilometrów nas dzieli
Muszę żyć, muszę przetrwać
By smaczne jeść owoce

Wszystko co robię
Robię w imię Twoje
Bądź mi płomieniem
Oświetlaj me zapędy

Cóż miałbym Ci dać
Jak nic sobie nie zostawiłem
Oddałem Ci serce
To ostatnie
Co było moje

Świętość

Mówiłaś: jesteś mój
Dopowiem: jesteś moją

Cóż dodać

Reszty
Niech czas dokona

Bądźmy silni
Niosąc te słowa
Wszystko jest nasze
Bądźmy jednością

We dwoje

Noce i dnie

Strasburgerem chciałbym być
Mieć biały kapelusz
W stawie rwać lilie
I widzieć Ciebie na brzegu

Tylko Tobie sadzić róże
Kaczeńce zbierać na łące
Dawać Ci szczęście
Cieszyć niebios błękitem

Telefon sprawił tak głęboką wylewność
Wszystko staje się piękniejsze
Drzewa stały się bardziej strzeliste
A leśny mech stał się miększy

Nie jest ważne
Że w koszyku brak grzyba
Ważne że jesteś na fonii
Chcę słyszeć Twoje słowa

One mym paliwem

Trudny wybór

Jak trudny wybór
Choć trzeba go dokonać
Ja wiem jaką pójść drogą
Ale czy wie ona?

Skazani na łaskawość losu
Bolesna droga
Tak musi być
Z losem trzeba się pogodzić

Ciepłota rąk dwojga serc
Musi wystarczyć
We dwoje zajdziemy dalej
Niż wspólne plany

Literacki świat niech będzie łaskawy
Jedno pióro złammy w połowie
Treści nam wystarczy
Zostawmy coś po sobie

Spacer

Porwę Cię ze sobą
Gdzie wicher spowalnia
Pokłonimy się górom
I Pięciu Stawom

Przyjdzie też czas
Gdy staniesz na deskach
Dasz szusa w dół
I powiesz, jak fajnie

Życie brać garściami
Drugi raz tego nie będzie
Karmić się sobą
Kiedy tylko można

Co bym nie powiedział
I tak wszystkiego za mało
Siebie oddałem całego
Ciebie potomnym zostawię

Bogactwo

Mieć:
Srebrniki brzęczące – nie
Orszak służby – nie
Piękne limuzyny – nie
Twoje serce – tak

Powroty

I ta chwila
Kiedy powiedzieć trzeba
Pa
Żegnaj kochana

Motor zawarczał
Kierunkowskaz wskazał kierunek
Mi jedna myśl pozostała
Do zobaczenia

Nie wiem jak mi jest
Czy źle czy dobrze
Jestem pusty
Tam zostawiłem serce

Czy żyć się da?
Czas pokaże
Zabieram piękne chwile
I ruszam w drogę

Dziura w piekle

Niczego nie zabrałem
Choć pragnę wiele
Wiosna przyjdzie
Ale w swoim czasie

Będę wypatrywał jej każdego ranka
Zasypiał z nadzieją
By niczego nie zgubić
Niczego nie przeoczyć

Pokornieje mój umysł
Kiedy dotyka mnie zwątpienie
Choć w samotności
Buduję własne szczęście

Niczego nie osiągnę
Jeżeli w okowach pozostanę
W jednym czasie
Grzech i radość staną się niebem

Nie chcę marazmu
Choćby piekło miało mnie pochłonąć
Miłością wypalę w nim dziurę
I do Ciebie ucieknę

Bądź mi wszystkim

Gdy się budzę
Bądź mi promykiem
Bądź mi aromatem
Gdy piję kawę

Gdy układam plany
Bądź mi myślą przewodnią
Bądź mi smakiem
Gdy do stołu siadam

Gdy wracam do domu
Bądź mi magnesem
Bądź mi kierunkiem
Gdy pomylę drogi

Gdy już światła niewiele
Bądź mi pieszczotką
Bądź mym afrodyzjakiem
Gdy przychodzi zmęczenie

Ach ta muzyka

Gramofon gra
Spod igły tamte melodie
W głowie poplątane myśli
Wokół barwy rozlane

Muzyka wyzwala nowe
Konserwuje stare
Jaka szkoda
Że to bańka mydlana

Nie wrócą melodie tamtych dni
Zaginęły dawne ścieżki
Powraca
Tylko myśl uparta

Wszystko trzeba kreślić na nowo
Dziękować trzeba losowi
Że w ludzkim gąszczu
Znaleźliśmy siebie

Dopiszemy kolejne zwrotki
Zaśpiewamy nowe melodie
Zatańczymy na świata arenie
Pójdziemy po bezdrożach

Wiele jasności

Tak niewiele
A jednak wszystko

Być z kimś
Z kim chce się być

Mieć dom tam
Gdzie chce się wracać

Zasypiać przy kimś
Przy kim nie chce się wstawać

Iść wyboistą drogą
A jakby drogą do nieba

W dżdżystą pogodę
A jakby w blasku słońca

W zapadłej ciemności
A jakby w promieniach słońca

Nie w blichtrze ołtarza
A w serca ofierze

Miłości jesteś wszystkim
Bez ciebie żyć nie sposób

Byłem w raju
Spojrzałem w oczy
Zobaczyłem swoje odbicie
Powiedziała słowo
I wszystko stało się inne

Uczyniła gest
Jakby moją była
Zapadła cisza
A we mnie serce mocniej zabiło

Dotknąłem policzka
Jakby ciała nie miała
Szliśmy ulicą
A Ona,

Jakby do raju mnie prowadziła

Miłość, to wielkość człowieka

Miłość jest największą ze spraw
Którą dano człowiekowi
Ją się zbuduje nie mając nic
Wysłucha, zaczeka, zrozumie

Miłość jest bliźniaczą siostrą nienawiści
Jak Kain i Abel, z dwóch różnych światów
Słowa ranią bardziej niż miecz
A nawet zabijają

Nie jest pojęte
Dlaczego tak jest
Przecież słowo nie ma ostrza
A jednak jest najgroźniejsze

I drugie

Słowo kocham
Jest najpiękniejsze ze słów
Bez niego nie da się żyć
Jeżeli jego się nie zrozumie

Nie fizyczne budowle
Nie konta w banku
Bez blichtru
A kochana osoba w zaciszu

Ołtarz ofiarny

Nie można inaczej
Złożona chwila
Pytań mnogość
Odpowiedzi brakuje
Nie widzę
Nie słyszę
Nie przeczytam
Ale przetrwam wszystko

Dziś inne problemy
Moje cierpienie jest miłością
Serce nie widzi nie słyszy
A z tęsknoty łomoce

Gdzieś w obłokach

Gdy o Tobie rozmyślam
Gdy o Tobie śnię
Jestem ponad światem
I tym, co otacza mnie

Jesteś lekka jak piórko
Jak jedwab na wietrze
Tak zwiewna i powabna
W nieznaną przestrzeń Cię unoszę

Taką mi bądź w myślach moich
Chcę Cię tylko taką
Nie chcę innej
Tyś mi barwnym światem

Ciągłość istnienia

Czas pisze dla nas scenariusze
Jedyna rzecz, która nie ma przerw
Nie sposób dostrzec
Kiedy się coś kończy i zaczyna

Gdyby nie przeszłość
Nie byłoby przyszłości
Tylko człowiek zadufany w sobie
Uważa, że coś zaczyna się od zera

Sens życia

Mieć w sobie miłość i dawać ją
Ona wróci nieproszona
Sama otworzy drzwi
Ona jest kluczem wszystkiego

Miłość jest niczym kwitnąca róża
Czasem ukłuje, czasem pocieszy
Bez niej krótka jest droga
Bez niej życie nic nie znaczy

Taka trudna, i taka łatwa
Tyle niesie niepewności
Nie daje prostych rozwiązań
Jednak na niej zbudowany jest świat

Bez wątpliwości z nadzieją w świat
Z miłością budować wzniosłe cele
Wąska droga staje się szerszą
Gdy ludzie trzymają się za ręce

Wartość największa

Słowo jest klamrą
Słowo jest mieczem
Słowo budulcem
Słowo grabarzem

Słowo


Jak wielki w tobie sens
Losie daj mi mądrość
Bym dobrze jego używał

Ono smutek w radość zamieni
Chorego postawi na nogi
Gdy wartość jego zlekceważysz
Zabije bez walki

Sens słów

Wokół śpiew kolęd się niesie
Płyną zewsząd życzenia
Stół zastawiony
A ja samotny

Uwolniony tłum ze smyczy codzienności
Mówi nie zważając na znaczenie
Jak trudno pojąć tego sens
Gdy jest coś niedopowiedziane

Jest ktoś o kilometrów setki stąd
Z kim podzielam te same wartości
Cicha noc, święta noc
Ona nas jednoczy

Na zakończenie
/w tonacji melodii Asturia/

Dziewczyno, dziewczyno moich snów
Dziewczyno, świat taki piękny
Gdy jestem, uśmiechem witasz mnie
Gdy odchodzę, wzrokiem prowadzisz
Ref.
Wrócę i pójdę na łąkę
I zerwę kwiat pełen rosy
Dam go mojej czarnulce
Aby go wpięła we włosy

Brak komentarza

Możliwość dodawania komentarzy nie jest dostępna.